St. Leonard Lac Souterrain
Czy wiedzieliście, że w Szwajcarii istnieje
największe naturalne podziemne jezioro w Europie? Sama byłam zdziwiona, a tym
bardziej, że znajduje się w moim sąsiedztwie! Mowa oczywiście o St. Leonard Lac
Souterrain.
Dojazd do jeziora jest bardzo wygodny, należy
się jedynie kierować do kantonu Valais, a następnie do małej wioski o nazwie Saint
Leonard. W samym miasteczku nie za bardzo jest co zwiedzać, oprócz jeziora mamy
jedynie mały placyk i kilka restauracji. Zwiedzanie jeziora nie trwa długo
(około 30 - 40 min), więc jak już ktoś fatyguje się specjalnie do innego kantonu,
to polecam połączenie zwiedzania z innymi atrakcjami dostępnymi w pobliżu,
czyli na przykład:
1. zamki i muzea w Sierre i Sion (z
St. Leonard prowadzi mój ulubiony szlak rowerowy nad rzeką Rhone, także polecam
zabranie rowerów, jeśli macie taką możliwość!)
2. baseny termalne Les Bains
d’Ovronnaz (wysoko położone termy ze wspaniałym widokiem na Alpy, a kupując
bilet na zwiedzanie jeziorka otrzymujemy 5 franków zniżki na termy)
3. wszelkie szlaki spacerowe typu
„bisses“, np. niedawno opisane przeze mnie Bisses de Nendaz
Jednym słowem w kantonie Valais atrakcji masa,
ale to chyba typowe dla całej malutkiej Szwajcarii. Wróćmy jednak do
kwintesencji dzisiejszego wpisu, czyli St. Leonard Lac Souterrain. Jak już
wspomniałam wcześniej, jest to największe tego typu jezioro w Europie. Jego
długość wynosi 260m, a szerokość maksymalnie 29m. Głębokość waha się od 4 do 13
metrów i mogę przyznać, że to najczystsza woda, jaką w życiu widziałam.
Oglądanie jaskiniowego dna jest wprost bajkowe! Przy okazji jest to też jedno
z najzimniejszych jeziorek, jakich miałam okazje dotknąć (jego stała
temperatura wynosi jedynie 11 stopni Celsjusza!), no ale raczej nikt nie
wybiera się tutaj na doskonalenie pływania...
Jezioro zostało odkryte dopiero w 1943 roku
przez Jean-Jaques Pittarda. Z jego zapisków wynika, że poziom wody w
tamtych czasach był znacznie większy, jednak w 1946 roku trzęsienie ziemi o
sile 5,6 w skali Richtera otworzyło dodatkowe ujścia dla wody i poziom znacznie
się obniżył. Publiczność mogła podziwiać podziemne cudo dopiero od 1949 roku.
Dodatkowo w latach 2000-2003 Szwajcarzy umocnili konstrukcję jaskini za pomocą
5000 tysięcy zbrojeń i przyznam szczerze, że wygląda to niesamowicie, a mój
chłopak-inżynier był wręcz zachwycony ;-)
Zwiedzać jezioro można codziennie od 15 marca
do 1 listopada w godzinach 9:00-17:00.
Każde wejście zaczyna się średnio co pół godziny i odbywa się w obecności
przewodnika, który służy również jako „gondolier“. Podczas przeprawy po
jeziorze za pomocą długiej i dość chybotliwej barki, przewodnik snuje nam
historie prawidziwe, przeplatane z legendami i domysłami. Opowiada o całej
grupie nietoperzy zamieszkujących jaskinię (niestety, wszystkie smacznie i
grzecznie spały, więc ciężko było na nie trafić), pokazuje zatopione łódki
pozostawione prawdopodobnie przez poprzedników eksplorujących te ciche wody, a
nawet rozwodzi się o podobiznach skał, z których najciekawszą był chyba King Kong...
No cóż, jaskinię trzeba było uczynić jak
najbardziej interesującą ;-) Bajania gondoliera odbywają się w trzech językach
– angielskim, francuskim i niemieckim. Na końcu podłużnego jeziora znajduje się
instalacja świetlna (akurat mi udało się złapać na zdjęciu motyla) oraz dwa
symbole Valais, które być może uda Wam się zobaczyć na tym słabej jakości
zdjęciu: beczki z winem z miejscowych latorośli oraz Matka Boska Valais,
czyli zapewne jakaś kolejna, rolnicza Madonna, czuwająca nad zbiorami winogron
w tym kantonie.
Oczywiście na pływającej barce będzie też mowa o wspomnianych
wcześniej zbrojeniach, przewodnik pokaże nam też ciekawą budowę skały i jej
przekrój. Przez całą podróż będą towarzyszyły nam wielkie ryby, które nie
znalazły się tam przypadkowo, a specjalnie zostały wpuszczone do jeziora,
zapewne w celu podtrzymania czystości lub uatrakcyjnienia obiektu.
Opłata za wstęp do podziemnego królestwa wynosi 10
franków dla dorosłych oraz 5 franków dla dzieci. Co ciekawe, na końcu
zwiedzania przewodnik grzechocze nam przed nosem puszką tłumacząc, że za
przeprawę z klientami nikt im nie płaci i dostają jedynie to, co wrzuci
się im do puszki. Choć trudno mi w to uwierzyć, oczywiście nie wypadało opuścić
łódki bez wrzucenia jakiegokolwiek napiwku, więc warto przygotować sobie chociaż
jednego dodatkowego franka.
Myślę, że naprawdę warto tu wpaść, bo jezioro
mimo wszystko robi ogromne wrażenie, a dodatkowo dla miłośników doznań
muzycznych polecam śledzenie oficjalnej strony ośrodka, gdyż oferuje on bogatą
ofertę kulturalną! Sama byłabym ciekawa, jak to jest słuchać koncertu na
łódkach, a właściciele zarzekają się, że akustyka jaskini jest fantastyczna!
Ciekawe co na to nietoperze... ;-)
Oficjalna strona Lac Souterrain (klik!)
Bardzo przepraszam za tragiczną jakość zdjęć, ale póki co dysponuję jedynie swoim iPhonem, a on niestety poległ w ciemnych otchłaniach podziemnego jeziora...
Bombowe... i ryby tam widać, magiczne miejsce.
OdpowiedzUsuńCiekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuń