Aletsch via ferrata, 1436m
Czas
opisać chyba najprzyjemniejszą ferratę, jeśli chodzi o łatwość, dostępność,
cenę i wyjątkowe położenie.
W poprzedniej notce o Eggishornie opisywałam
via ferratę, która biegnie zaraz obok sławnego lodowca Aletsch. Ta ferrata
z kolei nazywa się Aletsch, ale nie będziemy mogli niestety
podziwiać lodowca bezpośrednio podczas
wspinaczki. Jest możliwość wzięcia później kolejki z miejscowości Blatten i
podjechania na lodowiec, jednak wymaga to już więcej czasu i wkładu
finansowego. Na samej trasie mamy natomiast wspaniałe, górskie widoki i troszkę
nietypowe położenie ferraty...
Dojeżdzamy samochodem do miejscowości Blatten
(około 9 km za Brig) i kierujemy się w stronę Stausee Gibidum. Podjeżdżamy pod
gigantyczną zaporę wodną, przy której znajduje się dość spory parking i uwaga –
jest zupełnie za darmo! Nasza via ferrata rozpoczyna się właśnie za tym
parkingiem, więc nareszcie zero wydawania naszych cennych franków na kolejki
górskie i parkingi.
Długość trasy: przewodnik podaje około 2h na
lewy brzeg jeziora i 2h na prawy. Wydaje mi się, że przeszliśmy to znacznie
szybciej, ale mieliśmy też sporo postojów kanapkowo-widokowych, długo
zachwycaliśmy się zaporą, więc chyba nie jestem obiektywna w podawaniu czasów.
Różnica wysokości: brak, mamy płasko, jak na
spacerze! J
Trudność ferraty: KS3-S
Dodatkowe zabezpieczenia: potrzebny dodatkowy
bloczek do zjazdu na tyrolce, która jest umieszczona na prawym brzegu (ale jest również możliwość obejścia tyrolki dookoła!).
Ferrata jest bardzo ekscytująca, bo obchodzimy
dookoła ogromne, sztuczne jezioro, utworzone dzięki zaporze. Poziom wody
oczywiście cały czas się zmienia, więc nie zdziwcie się, jeśli traficie na
moment, gdzie będziecie „zwisać“ na ferracie dosłownie nad taflą wody! Jezioro
ma niesamowity kolor prawdziwego turkusu, na prawym brzegu jest też możliwość
zboczenia z via ferraty, żeby zejść na wielkie głazy i odpocząć nad
brzegiem. Uważajcie na skałach – można się od nich nieźle pobrudzić...
Oczywiście pływanie w jeziorze jest surowo zabronione – nie próbujcie!
Ferrata ma łączną długość 3km i została
zbudowana przez Szwajcarów, aby uatrakcyjnić kolejną nudną, typową zaporę
(wyczujcie tu moją ironię). Użyto tutaj ponad 2000 metrów stalowej liny oraz
2800 metalowych pomocników, które będą służyć nam za podłoże do przejścia
stromych, skalnych brzegów jeziora.
Szwajcarzy zadbali oczywiście o miejsca, które
przetestują nasze nerwy i dodadzą trasie adrenaliny. Lewy i prawy brzeg łączy
przepiękny most wiszący, zbudowany w stylu nepalskim. Ma on 80 metrów długości,
a wisi 40 metrów nad rwącą, turkusową rzeką, która opada z gór wprost do
naszego jeziora. Most jest bardzo bezpieczny, nikt nie każe się nam czołgać po
jednej linie – mamy pewny grunt pod nogami, choć i tak most robi ogromne
wrażenie!
Po drodze znajdziemy również wiele innych,
mniejszych atrakcji. Będzie odcinek, gdzie przepaść trzeba będzie pokonać „na
jednej linie“, będą zawieszone belki drewna, po których trzeba przejść...
Wszystko to jednak w bardzo przyjemnym wydaniu! Mimo spaceru niemalże nad taflą
wody, nie spotkamy tutaj niewiadomo jak wielkich i stresujących ekspozycji
terenu. Przypomina to zatem raczej bardzo ubarwiony spacer J
Na prawym brzegu, zaraz przed końcem trasy,
znajduje się tyrolka przeznaczona do zjazdu. Mój chłopak odważnie podjął się
zjazdu, niestety nie wiem, czy to przez złą konstrukcję tyrolki, a może coś
było nie w porządku z liną, w każdym razie osiągało się wysoką prędkość i
średnio była potem możliwość wyhamowania... Przypłacił to ostrym bólem kostki,
która zamortyzowała uderzenie w platformę, a ja stwierdziłam tylko „po moim
trupie“ i wybrałam wariant na około, bez użycia tyrolki. Nie polecam na
przyszłość, choć może znajdzie się ktoś odważny i skomentuje jego wrażenia!
Istnieje też możliwość, że to myśmy byli w błędzie, a lina nie była do
zjeżdżania, tylko do opuszczania (a więc wymaga dodatkowej asekuracji), choć przewodnik wyraźnie używa sformułowania
„tyrolka do zjazdu“.
Koniec trasy przechodzi przez zaporę, na
której możemy podziwiać ciekawy spektakl w wykonaniu ptaków, które non stop wlatują w nią,
żeby oddać się zabawie podnoszenia przez wiatr - dzięki konkstrukcji
zapory generują się specjalne „prądy“ i podmuchy. Wygląda to dosyć zabawnie –
niemalże jak stado ptaków w wesołym miasteczku. Ciekawa jestem, czy robią to
dla zabawy?
Ferrata przyjemna, spacerowa i bardziej
uatrakcyjniona zabawnymi przejściami, aniżeli sportową wspinaczką. Wspaniała
dla tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z via ferratą.
Piękne zdjęcia i równie piękna opowieść o szwajcarskiej ferracie. Podczas takich wypraw na pewno nieżbędny będzie odpowiedni kask wspinaczkowy https://www.amc.com.pl/PETZL/Sport/Kaski_30.html . Kask taki to gwarancja najwyższej jakości, a także wygody i komfortu użytkowania.
OdpowiedzUsuń